{magictabs}
pt.: ” Kaplice, krzyże, groty, kapliczki, sztandary”.
Zawsze fascynowało mnie to, ile w tych obiektach jest historii, losów ludzi, którzy je fundowali. Mam nadzieję, że przez pisanie dziejów tych kapliczek, krzyży, grot, sztandarów uda mi się choć część z nich zachować od zapomnienia.
||||
Kaplica zamkowa::
Po śmierci ostatniego właściciela obszaru dworskiego a było to w roku 1913, pochowano go w grobowcu pod kaplicą zamkową. Grobowiec jednak został naruszony w celach rabunkowych i wówczas wdowa po Ruffercie kazała przenieść zwłoki zmarłego do Tyńca pod Wrocławiem . dotknięta takim postępowaniem ludzi , dla których starała się być dobrą. Po I-ej wojnie światowej
i po powstaniach , hrabina Rufferowa z córkami i zięciem baronem Firstenbergem sprzedała majątek wraz z kaplicą. Kolejnym dzierżawcą kaplicy i zamku był hrabia Oppersdorf. Nastąpiła kolejna sprzedaż a nowym właścicielem został ks. biskup Arkadiusz Lisiecki. Doradcą przy kupnie całego majątku wraz z kaplicą był ks. dziekan Knossala, proboszcz z Pszowa. Ostatnim dzierżawcą zamku wraz z kaplicą był niejaki Müller, któremu Kuria Biskupia w Katowicach wydzierżawiła cały majątek. Dalsze losy powojenne to konfiskata na rzecz skarbu państwa i kolejne przejęcie przez Kurię Biskupią w Katowicach.
Kościółek – willa ( bo taką nazwę spotyka się również w niektórych zapisach ) jest zbudowany w stylu gotyckim z pewnymi elementami późnego baroku. W środku w nawie głównej, ołtarz z figurką Pana Jezusa z odkrytym sercem. Stąd kościółek pod wezwaniem Serca Jezusowego. Dookoła na ścianach obrazy drogi krzyżowej. Z lewej strony ołtarza boczna nawa z ławkami. Sklepienie w stylu gotyckim. Na suficie sklepienia malowidła przedstawiające czterech ewangelistów. Okna – witraże, w jednym z nich z prawej strony wizerunek Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Z tyłu w środku kościoła podwieszony, pięknie rzeźbiony drewniany „pawłacz” ( miejsce organisty, organów, chórzystów oraz udostępniony dla wiernych). Pięknie rzeźbiona spowiadalnica z wieżyczkami kościelnymi przypominająca swoim wyglądem „ mini kościółek” w typowo gotyckim stylu, jakby nawołująca do odwiedzin zgodnie z liturgią kościoła. Całość wnętrza tworzy więc swoiste miejsce do zadumy, wyciszenia, rozmyślań nad ziemską drogą naszego życia. Pod kaplicą krypta, w której spoczywały zwłoki właściciela kaplicy hr. Ruffera. Gdyby te mury potrafiły mówić zapewne dowiedzielibyśmy się o wielu ciekawych wydarzeniach, które rozgrywały się tutaj w zaciszu przez te okrągłe 100 lat. O potajemnie tu udzielanych przez księży chrztach, komuniach oraz ślubach w czasie okupacji oraz latach powojennych, w okresie ograniczonej naszej wolności. Osobiście pamiętam wiele takich wydarzeń mieszkając niedaleko kościoła.
W bieżącym 2004r. z okazji jubileuszu 100-lecia poświęcenia kościoła została w nim odprawiona w dniu 30 września uroczysta msza św. z udziałem Ks. arcyb. Damiana Zimonia, Ks. proboszcza Grzegorza Brzyszkowskiego, Ks. Eugeniusza Chudka oraz Ks. Romana Grabowskiego.
||||
Jana Nepomucena z dzwonnicą::
Do dziś zastanawiam się jak mogło dojść do tego, że kaplica p.w. Św. Nepomucena z ulicy Oraczy została wpisana do rejestru zabytków kultu religijnego a kaplica p. w. Matki Boskiej z ulicy Pszowskiej pominięta, pomimo jak wskazują daty ich powstania, ta ostatnia ma swój dłuższy rodowód (1722r.).Data zgadza się z historia zakupu przez pielgrzymów pszowskich obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej i jego transportu do Pszowa, odpoczynku w miejscu , w którym dziś stoi kaplica p.w. Matki Boskiej Pszowskiej przy ul. Pszowskiej z datą 1722r.
Kaplica wybudowana na planie prostokąta, nakryta wewnątrz sklepieniem kolebkowym. Wewnątrz murowany, otynkowany ołtarz, na ścianie przeciwnej prostokątne drzwi zamknięte spłaszczonym łukiem , nad otworem drzwiowym krzyż na ścianie, wykonany z narzutu wapienno-piaskowego. Z przekazu 78-letniej mieszkanki Kokoszyc p. Agnieszki Kiermaszkowej uzyskałem poniższą informację. Jest rodowitą Kokoszyczanką i pamięta czasy przedwojenne związane z obyczajami jej mieszkańców. Pamięta , że fundatorem nowego dachu,
gdyż stary był bardzo zniszczony, była jej mama – Anna Dudzik. Wokół kaplicy gromadzili się jej mieszkańcy na nabożeństwach majowych i różańcowych. Dzwonili również na Anioł Pański.
Dzwonnikami byli Monika Duda i jej córka Franciszka. Pątnicy, którzy szli pieszo do Pszowa z odległych Gorzyc, Rogowa, Czyżowic zatrzymywali się przy kaplicy i odprawiali nabożeństwa i modlitwy. Przechodziły tam również pielgrzymki z odległych Czech. Trzeba wiedzieć, że tędy biegła pierwotna droga do Pszowa. Kaplica jak widać stanowiła ważny obiekt sakralny dla pielgrzymów i miejscowej ludności. Dzwoniono w niej również jak ktoś zmarł, gdyż w tym czasie nie było kościoła w Kokoszycach. Usłyszałem od mieszkańców Kokoszyc a szczególnie mieszkańców ulicy Oraczy , że można by było powrócić do niektórych tradycji związanych z obyczajami , które wiązały się z ta kaplicą. Tutejsza Rada dzielnicy podjęła zadanie odrestaurowania tej kaplicy. Dzięki ofiarności mieszkańców w roku 2000 ukończono prace budowlane. Pozostały do odnowienia figury oraz obraz. Znów po tylu latach słuchać będziemy dzwonu z kaplicy , który będzie nam obwieszczał smutne i radosne chwile wśród naszej kokoszyckiej społeczności.
Nad studniami, stawami, jeziorkami, mokradłami spotkać można figury Św. Jana Nepomucena, które lud wystawił Mu dla upamiętnienia męczeńskiej śmierci, ale i dla ochrony przed topielcami.
Św. Jan Nepomucen urodził się w 1330 roku w pobliżu Pragi. Mimo, że pochodził z ubogiej rodziny, ukończył studia, został kaznodzieją. Cesarz Wacław IV mianował go biskupem i ofiarował godność opata wyszechradzkiego. Ponieważ nie chciał wyjawić tajemnicy spowiedzi 16 maja 1385 r. został na polecenie cesarza utopiony w Wełtawie. Po chowano go w praskiej katedrze. Został beatyfikowany przez papieża Benedykta XIII w 1722r. Nasuwa mi się myśl czy aby nasza kokoszycka kaplica p.w. Św. Nepomucena na ulicy Oraczy nie ma związku z pobliskimi stawami, które w tej części Kokoszyc kiedyś się znajdowały. Może wybudowanie tej kaplicy w tej części, podobnie jak postawienie krzyża na rozwidleniu ul. Oraczy obok p. Tytko po od restaurowaniu miały chronić mieszkańców od utopców, które wg legendy ukazywały się tam miejscowej ludności. Są to jednak moje osobiste skojarzenia.
||||
/obok Straży Pożarnej/
Na frontowej ścianie kaplicy widnieje data 1917r. Wynikałoby, że w tym właśnie roku kaplicę tę wybudowano. Udałem się jednak do pana Machnika Alojzego, który opiekuje się tą kaplicą.Opowiedział mi jednak,że nie jest to data zbudowania kaplicy. Powiedział,że w czasie remontu tej kaplicy, którego dokonywał,zauważył,że pod ołtarzem na kamieniu wyryta jest data/rok/,który może być rokiem jej początku. Udaliśmy się do kaplicy i po zdjęciu figury i odsunięciu blatu ołtarza znajduje się płyta a na niej rok 1831. Tak więc uznać należy , że kaplica ma 170 lat. Trudno było jednak znaleźć mieszkańców, którzy mogliby coś więcej o niej powiedzieć. Jednak szukając z uporem,trafiłem do pani Gertrudy Dudy zamieszkałej w pobliżu kaplicy. Pani Gertruda ma 80 lat. Od niej dowiedziałem się, że data 1917 ma związek z remontem kaplicy.Jak mówi,pamięta, że jej mama mówiła,że pokryła dach kaplicy, gdyż kryła wtedy dach swojego domu. A był to rok 1917.Pamięta,że przy kaplicy odbywały się nabożeństwa majowe i różańcowe.
Wspomina, że nabożeństwa prowadził pan Krzyżak /imienia nie pamięta/, który był niewidomy.Jako dziecko pamięta, że najczęściej modlił się używając słów :„... a teraz pomódlmy się do Świętego Jana o dobrego galana” /narzeczonego/.Myśmy jako dzieci bardzo się z tego śmiali. Nie znany jest jednak fundator tej kaplicy, jak również jej pierwotny budowniczy.
Od pani Jadwigi Anderskiej z ulicy Oraczy, wnuczki pana Krzyżaka dowiedziałem się czegoś więcej. Jak mi opowiedziała jej dziadek mieszkał przy ulicy Oraczy 15. Z zawodu był krawcem i to bardzo dobrym. Szył ubrania nawet samemu zarządcy tych ziem hrabiemu Rufferowi. Wzrok utracił na skutek choroby.Był bardzo muzykalny,lubił śpiewać i był pobożny.Przewodniczył w procesjach do Pszowa jako „śpiewak”. Odprawiał nabożeństwa majowe,różańcowe z mieszkańcami przy kaplicy Św.Jana.
p.w. Matki Boskiej Pszowskiej
Historia tej kaplicy sięga roku 1722. Z przekazu ustnego Pani Marty Sosny oraz jej syna Józefa, uzyskałem tę oto informację. Kaplicę zbudowano w miejscu gdzie w czasie przewożenia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej z Częstochowy do Pszowa pielgrzymi zatrzymali się na krótki odpoczynek. Było to podziękowanie za szczęśliwą drogę, gdyż do celu nie brakowało już wiele. Trzeba wiedzieć, że w tych czasach takie odległości przebywało się wyłącznie pieszo. W tym właśnie 1722r. podczas pobytu pielgrzymki parafian pszowskich, jaką prowadził wikary pszowski ks. Józef Niemczyk, z drobnych składek pielgrzymów zakupiono tam w Częstochowie lichą kopię cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Obraz ten, bez ram, przyniesiono do Pszowa, gdzie go na razie umieścił Ks. prob. Pańczoszyk w zakrystii. Obraz przywieziony przez pszowian, ucierpiał w czasie transportu, przeto Ks. proboszcz oddał go do „poprawienia” malarzowi Fryderykowi Sudleckiemu w sąsiednim Wodzisławiu. Obraz malowany był na płótnie bez ram. Malarz Sudlecki tak poprawił obraz że: „Czarną Madonnę” przemalował na białą, a bizantyjskie rysy oryginalnej Madonny Częstochowskiej przerobił na „swojskie”. Dlatego już przed 200 laty obserwatorzy obrazu pszowskiego nie mogli się dopatrzyć żadnego podobieństwa pszowskiej Matki Boskiej z częstochowską. Ta historia obrazu z monografii L. Musioła posłużyła mieszkańcom Kokoszyc do obrania za patronkę kaplicy Matkę Boską Pszowską a nie Częstochowską. Zapewne kult Matki Boskiej Pszowskiej jaki rozpowszechnił się na tej ziemi, był również tym czynnikiem obrania za patronkę tej kaplicy.
Zawsze wydawało mi się jednak, że skoro w tym miejscu zatrzymano się z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, to kaplica ta powinna mieć tą patronkę, jednak jak widzimy historia ma swoje odmienne prawa. Ale widocznie łaska Boża nie przywiązuje wagi do wizerunków, lecz udziela się jedynie z serca płynącej wierze.
W kaplicy znajduje się obraz matki boskiej pszowskiej oraz figura. Również znajduje się tam figura Św. Antoniego, obraz Św. Józefa oraz obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. W tym miejscu zatrzymywały się wszystkie procesje z odległych miejscowości, które udawały się do Pszowa. Niestety nie wiadomo od jakiego czasu te zwyczaje zaniechano. Kilkakrotnie przeprowadzano remont kaplicy, którego dokonywał Maciej Sosna, a w 1987r. Józef Sosna. Drzwi do kaplicy ofiarował Rudolf Zbieszczyk, dach naprawił p. Andrzej Dzierżęga. Pan Edmund Zganiacz corocznie odmalowuje elewację kaplicy.
Jeszcze jedna ciekawostka . Kaplicę wybudowano bez fundamentów na zaprawie wapienno-jajecznej. Kaplicą opiekowali się: Katarzyna Kafka , Anastazja Szczyrba, obecnie – Marta Sosna i jej córka. Dzięki takim ludziom zachował się taki zabytek kultu religijnego, który ma dziś 279 lat.
p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej
Na pewno najmłodsza z kaplic. Zbudowano ją w roku 1994. Kryje jednak tragedię rodzinną, która miała miejsce 16 maja 1941r. Z przekazu p. Anieli Wiatowskiej oraz jej męża Franciszka, otrzymałem tę oto informację.
Wspomina Pan Franciszek, który miał wtedy 10 lat, jego braciszek Ferdynand – 4,5 roku. Jednak nie chcąc zbyt przypominać sobie i odnawiać tą tragedię, odsyła mnie do żony. Pani Aniela mówi, jak to mały Ferdynand uparł się, aby jechać na pole furmanką. Zresztą nie ma się czemu dziwić, gdyż dla takich jest to zawsze atrakcja. W drodze powrotnej, kiedy przejeżdżano w tym miejscu gdzie obecnie stoi kaplica, na ulicy Dąbrowskiej, w pobliżu domu p. Wiatowskich, mały Ferdynand spadł z wozu i złamał sobie kręgosłup. Odwieziono go do szpitala. Lekarz jednak stwierdził, że chłopczyk żył nie będzie. Rozpacz matki była okropna. Na kolejnej wizycie matki w szpitalu, kiedy chłopczyk poprosił, aby go przytuliła do siebie, zmarł na jej rękach. Został pochowany na cmentarzu dla dzieci w Pszowie. Kiedy w Pszowie na cmentarzu likwidowano groby dziecięce, matka chłopca, p. Wiatowska zabrała sobie figurkę, która zdobiła grób i ustawiła opodal miejsca, w którym zginął jej ukochany syn. Godzinami modliła się o jego duszę. Z czasem przechodnie, którzy przechodzili tamtędy, żegnali się na widok tej figurki i również składali modły. Po latach Pan Franciszek Wiatowski w dowód pamięci ukochanego braciszka, wybudował w miejscu tragedii kaplicę. Z pielgrzymki do Częstochowy, którą rodzina Państwa Franciszka i Anieli Wiatowskich odbyła przywieziono obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i wstawiono do kaplicy. Poświęcenia obrazu oraz kaplicy dokonał ś.p. Ksiądz proboszcz Gerard Wengierek. Odkryliśmy więc jeszcze jedną historię tej ziemi i ludzi z nią związanych. Niewielu z nas o tym wiedziało.
{/magictabs}
Władysław Szymura