Jakże często używane słowo, w cierpieniach ludzkich różnego rodzaju katastrofach, tragediach, wypadkach. Stawiane w różnych miejscach na znak tych wydarzeń. W kokoszyckim krajobrazie są one również widoczne, są symbolem pamięci o tym co się wydarzyło.
W zapisach encyklopedycznych odnajdziemy taką oto treść:
1. Krzyż narzędzie kary śmierci stosowane w starożytności głównie na wschodzie ( Asyria, Mezopotamia, Persja, państwo Żydowskie). Składał się z 2 skrzyżowanych belek, do których przybijano skazańca w pozycji pionowej z szeroko rozłożonymi rękami.
przy posesji państwa Matuszek – Jeżyszek
Pierwotnie stał po lewej stronie ulicy Młodzieżowej. Przeniesiony kilka lat temu na prawą stronę w związku z przebudową drogi i skrzyżowaniem. Na krzyżu widnieje data 1886r. co oznacza, że krzyż ten obecnie ma 115 lat. Fundatorem krzyża był Wincenty i Marianna Duda z Kokoszyc. Pani Jeżyszek Maria opowiadała, że po przeniesieniu krzyża na drugą stronę, osobistego poświęcenia dokonał ówczesny biskup Herbert Bednorz w asyście proboszcza ks. Gerarda Wengierka. A oto dalsza historia krzyża. Otóż jak informuje pani Knurowa Klara, jej babcia wyszła za mąż za Wincentego Dudę, fundatora tego krzyża, który był bardzo chory i przed śmiercią postanowił jeszcze wybudować ten krzyż. Jak widzimy zabytki sakralne związane są bardzo często z cierpieniem lub tragedią, tak jak ten stojący u wlotu ulicy Młodzieżowej. Na krzyżu widnieje napis:
„Pójdźcie do mnie wszyscy,
którzy pracujecie i obciążeni jesteście,
a ja was ochłodzę,
a znajdziecie odpoczynek duszom waszym”
Krzyżem opiekują się państwo Matuszek Łucja i Emil.
Przy ulicy Młodzieżowej, na posesji państwa Anny i Józefa, stoi kamienny krzyż, na którym widnieje rok 1905. To oznacza, że ma już 96 lat. A oto jego historia.
Opowiada pani Anna Kotońska z. d. Kocha. Jej pradziadkowie mieli dwóch synów. Jeden miał na imię Teofil, drugi Franciszek. Teofil otrzymał spadek po rodzicach, natomiast Franciszek był w wojsku ułanem. W czasie ćwiczeń dowódca zarządził przerwę na odpoczynek. Jak to zwykle bywa wybierano różne miejsca. Tym razem Franciszek położył się na ziemi. Zgrzany, spocony dostał zapalenia płuc i zmarł. Dla upamiętnienia tej tragicznej śmierci rodzice Franciszka ufundowali krzyż stawiając go obok ich domu. Krzyżem z pokolenia na pokolenie opiekowała się rodzina Kocha. Obecnie opiekę sprawuje pani Anna Kotońska z domu Kocha wraz z mężem panem Józefem. Pierwotnie krzyż stał na chodniku. Został przez rodzinę przemieszczony do ogrodu.
Krzyż drewniany.
Niewielu mieszkańców mogło mi udzielić jakichkolwiek informacji na temat historii tego krzyża. Dotarłem jednak do Pauliny Frydrych, która przez lata mieszkała w domu, który znajdował się najbliżej krzyża. Pani Frydrychowa ukończyła 86 lat i jak sobie przypomina, to krzyż ten stał już za jej dzieciństwa. Trzeba zatem przyjąć, że ma grubo ponad 100 lat /historia krzyża/. Fundatorami krzyża mogli być pan Pośpiech, Wawrzyńczyk, Polnik, którzy w tym czasie żyli na przestrzeni poszczególnych lat. Nie pamięta jednak ich imion. Pani Frydrychowa twierdzi, że nie przypomina sobie, aby odbywały się przy krzyżu nabożeństwa majowe i różańcowe. Przypuszczać należy, że historia krzyża sięga końca XVIII wieku, początku XIX i również wiąże się z pożarem, który nawiedził wtedy pobliskie domostwa. Otrzymałem również informację od pani Janiny Tytko z ulicy Oraczy, której ciocia opowiadała taką oto historię. Jak głosi legenda w okolicy tej musiały znajdować się stawy, skoro mowa o utopcach. Ludność tamtejszej okolicy była przez nie straszona. Aby odstraszyć ich i wypędzić, ludność postanowiła postawić tam krzyż. Czy się potraciły, tego już się nie dowiemy. Pamiętamy przecież, szczególnie starsze pokolenie, że jak ktoś nie był grzeczny, szczególnie dotyczyło to dzieci, to straszono je utopcami. W roku 1994 został zrobiony i postawiony nowy, drewniany krzyż przez pana Tytko Eryka. Krzyżem opiekuje się rodzina Janina i Eryk Tytko.
Krzyż drewniany.
A oto co wiedzą o krzyżu mieszkańcy tam zamieszkujący. Informacji udzieliła mi
pani Lidia Sorek oraz Teresa Janeta . Z tego co opowiadali im nieżyjący już mieszkańcy, pierwotnie krzyż stał na wzgórzu na granicy pomiędzy Kokoszycami a Czyżowicami. Historia mówi, że odbywały się tam krwawe zatargi pomiędzy młodzieńcami z Kokoszyc i Czyżowic. Młodzieńcy odwiedzali zabawy odbywające się w tych miejscowościach. Chodziło oczywiście o panny / narzeczone lub przyszłe żony/. Aby położyć temu kres, dla obopólnej zgody postawiono tam na granicy pomiędzy tymi miejscowościami drewniany krzyż. Kiedy to było? Niestety dziś nikt nie potrafi mi na to pytanie odpowiedzieć. Należy jednak przypuszczać, że było to na pewno 100 lat temu. Nikt dokładnie tego nie przekazywał z pokolenia na pokolenie. Ale jednak coś z tego pozostało. Dziś miejsce to na granicy pomiędzy tymi miejscowościami porośnięte jest sosnowym lasem. Przejeżdżając tamtędy warto sięgnąć do tej ciekawej historii stojącego tam kiedyś krzyża, krzyża pojednania. W latach sześćdziesiątych kiedy rozpoczynano budowę kopalni „Czyżowice”, krzyż ten zbezczeszczono. Leżał obok drogi zarośnięty chwastami. Pan Tomasz Nielaba, ojciec pani Teresy Nielaba nie mógł na to patrzeć i postanowił krzyż przenieść na swoją posesję. Tam z pomocą sąsiadów postawili go wśród rosnących dwóch okazałych drzew. Ogrodzenie wokół krzyża wykonał pan Mirosław Janeta, wnuk Tomasza Nielaby. Opiekę nad krzyżem sprawują mieszkańcy Olszyn.
Uzdrowienie chorych
Módl się za nami
1985r.
Krzyż murowany.
Krzyż postawiono w roku 1995. Jest również prywatnym krzyżem. Postawiony przez pana Augustyna z wdzięczności za szczęśliwą operację. Za to, że potrafi mówić swoim głosem. Że żyje normalnie i pracuje. Nie będę również opisywał wszystkich szczegółów tej strasznej choroby i związanych z nią przeżyciami. Pan Augustyn nie chce zbyt wracać do tego co minęło, ogranicza się jedynie do krótkiego wspomnienia tego co przeżył. Byłem bardzo przygnębiony na myśl, że już może nigdy w życiu nie wypowiem słowa, że mój głos zamilknie na całe życie. Stał się jednak cud. Mój głos ocalał. Jestem nadal pogodny i uśmiechnięty. Zadowolony, że mogłem wypełnić swoje przyrzeczenie budując krzyż, który przedłużył moje życie.
Jest krzyżem drewnianym.
W żadnych dostępnych źródłach nie ma wzmianki o czasie, daty, fundatora tego krzyża znajdującego się w kokoszyckim parku, na polanie przed domem rekolekcyjnym. Udałem się jednak do pani B. Wróblowej z ulicy Oraczy, która w latach przedwojennych i powojennych była mocno związana z życiem mieszkańców domu rekolekcyjnego /zamku/. Nie przypomina sobie jednak żeby krzyż stał tam przed drugą wojną światową. Tak więc należy przyjąć, że ustawiono go po wojnie, jednak dokładnie w którym roku nie można tego ustalić. Pani Wróblowa też sobie tego dokładnie nie przypomina. Krzyż ten zapewne był uzupełnieniem drogi krzyżowej znajdującej się na terenie parku, gdzie rekolekcjoniści odbywają swoje modły. Należy jednak przyjąć, że w chwili obecnej ma już ponad 50 lat swojej historii.
Wskutek starości stary krzyż wymieniono na nowy, który wykonali pracownicy kurii, panowie Jan Pytlak oraz Emil Halfar. 21 kwietnia 1988r. ks. Krystian Janko poświęcił odnowiony krzyż. Ksiądz K. Janko w tych latach prowadził rekolekcje w Domu Rekolekcyjnym w Kokoszycach.
Krzyż na cmentarzu parafialnym w Kokoszycach
Kamienny, murowany. Na krzyżu widnieje napis po łacinie:
co oznacza : „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem” oraz napis :
„Fundacja Sodaliczna Mariańska Panien”
Kokoszyce 1948r.
Należy więc uznać, że fundatorem krzyża była Fundacja Sodaliczna w Kokoszycach w roku 1948. Krzyż wykonał kamieniarz ze Skrzyszowa, pan Caniboł. Poświęcił go ś.p. ks. proboszcz Józef Bołda.
W celu uzyskania informacji udałem się do pana Augustyna Pluty, który zamieszkuje przy ul. Strażackiej, niedaleko stojącego krzyża. Pan Augustyn ma obecnie 82 lata. Pamięta, że jak był małym chłopcem i chodził do szkoły w Kokoszycach , to krzyż już tam stał. Jednak jako mały chłopiec nie pamięta kto go tam postawił, kto był jego fundatorem i z czym się wiąże. Mając na uwadze młodzieńcze lata, w których pan Augustyn rozpoczynał naukę, mógł to być rok 1929 /miał wtedy 10 lat/, można przyjąć rok 1929 jako początek historii krzyża. Tak więc krzyż ma już swoją 72-letnia historię. Aż wierzyć się nie chce.
Niestety już prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się okoliczności związanych z przyczynami postawienia go w tym miejscu oraz kto był jego fundatorem.
Szanowni mieszkańcy!
Do powyższej treści dopisuję kolejne zdobyte informacje na temat historii tego krzyża. Otóż udałem się do pani Amelii Dudzik, od której zdobyłem unikatowy materiał anonimowego mieszkańca Kokoszyc / nazwisko i imię nieczytelne/, który tak opisuje zdarzenia, które miały tu miejsce.
Na koniec 3-go powstania, w dniu 21 czerwca 1921 roku, grupa miejscowa powstańców pod dowództwem 14 p. p. śl. Józefa Michalskiego z Wodzisławia postanowiła ufundować krzyż powstańczy, który miał być symbolem zwycięskiej walki powstańców nad Niemcami. Zwycięstwo to miało miejsce na granicy Kokoszyce – Jedłownik. Krzyż – pomnik stał się miejscem, gdzie w czasie uroczystości narodowych czy też rocznic wybuchu powstań śląskich gromadzili się mieszkańcy tutejszej wioski, aby oddać hołd bohaterom – powstańcom. Z tego okresu pani Amelia posiada zdjęcia Krzyża wraz z kamieniem – głazem. Na zdjęciu odnotowano /z tyłu/ : „Pomnik powstańców śląskich postawiony w roku 1926 przez miejscową grupę”. Zdjęcie wykonał J. Wieczorek, ówczesny kierownik szkoły w Kokoszycach. Cenna pamiątka tamtych czasów zachowała się do dnia dzisiejszego. Nadszedł jednak dzień 1 września 1939r. W dniu tym uzbrojone bandy hitlerowskie zalały całą Polskę. Swoje panowanie rozpoczęli od niszczenia drogich każdemu Polakowi pamiątek narodowych. Ze szczególną pasją niszczyli pomniki obrazujące walki z germanizmem. Zniszczono wszelkie pomniki powstańcze na Górnym Śląsku. Taki sam los spotkał i nasz pomnik powstańczy. Krzyż przeniesiono na inne miejsce. Po zakończeniu wojny w roku 1945 powstańcy wybudowali nowy pomnik i umieścili przy nim poprzedni krzyż. Z inicjatywy Rady Dzielnicy w roku 1998 ufundowano nowy krzyż, którego poświęcenia dokonał Ks. proboszcz Roman Grabowski. Tak więc zagadka postawienia krzyża i jego historia została jednak rozwiązana, pomimo że początek treści tego opisu nie zapowiadał.
Najstarszym w Europie Środkowej jest krzyż pokutny w Uniłowicach koło Paczkowa. Sądzi się tak po wyrytej na nim dacie 1254. Natomiast najstarszym udokumentowanym krzyżem jest zabytek ze Stanowic koło Strzegomia, datowany 4.12. 1305r., złożony obecnie w lapidarium Muzeum Dawnego Kupiectwa w Świdnicy. Wspomniany krzyż jest związany z zabójstwem dokonanym na młynarzu ze Stanowic, a porozumienie pokutne parafowała Beatrycze, żona Księcia Bolka I Świdnickiego. Tekst ugody znajduje się w archiwum zakonu Joannitów w Pradze.
Wyróżniający się badacz tych zabytków Andrzej Scher w swojej książce
pt.: ”Śląskie krzyże pokutne” tak opisuje ich historię. Autorowi udało się odszukać 22 krzyże pokutne w woj. Katowickim, m.in. w Wodzisławiu Śl., Rogowie, Syryni oraz Łaziskach k. Wodzisławia Śl.
Maria Wita ( ur. 1900r. ) z Wodzisławia Śl., tak mówiła o krzyżu, który stał dawniej przy ul. Pszowskiej ; „ Chłopek my na niego godali. Skokały my przy nim od dziecka, goniły się i miały uciecha. Nikt mu kwiatów nie nosił. To taki zapomniany krzyż”.
Takich zapomnianych krzyży na naszym terenie było wiele. Uratowano kilkanaście i osadzono w nowych, bezpiecznych miejscach z należytą czcią. Jeden z nich znajduje się na przykościelnym terenie wodzisławskiego kościoła p.w. W.N.M.P.
Naszym obowiązkiem jest opieka nad tymi krzyżami, opieka dojrzała i skuteczna, aby na naszych oczach nie dokonywano bezmyślnego zacierania śladów tragedii, zemsty, wyroków, pokuty i zadośćuczynienia, śladów wyłaniających się z mroków średniowiecza.
Takich krzyży na terenie Kokoszyc nie odnalazłem. Pytałem się szczególnie rolników, czy nie natrafili na nie przy pracach polowych. Jak niesie legenda krzyże te szczególnie znajdowały się na bezdrożach, w polach, przy zagajnikach, gdzie groziło mieszkańcom największe niebezpieczeństwo. W tych czasach, a były to czasy średniowiecza, krzyż pokutny to zadośćuczynienie za dokonaną zbrodnię. Pokuta mogła między innymi obejmować obowiązek wykucia w kamieniu krzyża na miejscu dokonania zabójstwa. Zabójcy wykonywali tę pracę przez wiele miesięcy a nieraz i lat i byli ogólnie potępiani przez okoliczną ludność. Widocznie w Kokoszycach nic takiego się nie wydarzyło.
Żródło: Kaplice,krzyże, groty, kapliczki,sztandary na ziemi kokoszyckiej.